-
Lily, śniadanie gotowe! – usłyszałam głos mojej mamy.
- Już
idę!
Był 1
września 1976 roku. Właśnie wspominałam ostatnie 5 lat. Cudowne lata w
Hogwarcie. Dzisiaj znowu do niego wracałam!
Do tego wspaniałego, magicznego miejsca, który mimo, że jest szkołą,
nazywam swoim drugim domem. Przez całe wakacje musiałam znosić towarzystwo
naburmuszonej Petunii, która na dodatek przyprowadzała co chwila jakiegoś
grubego mugola! Nazywa się Vernon Dursley i podobno jest bardzo bogaty… Już
wiem, dlaczego podoba się mojej siostrze. Podniosłam się z fotela i wyszłam z
pokoju. Gdy już miałam zejść po schodach, drzwi od sąsiedniego pomieszczenia
otworzyły się. Na moje nieszczęście stała w nich moja ukochana siostrzyczka.
- To
znowu ty, dziwolągu! – krzyknęła.
- Nie
nazywaj mnie tak! Zresztą, to nie ja latam jak oszalała za jakimś grubym,
wyglądającym jak świnia chłopakiem!
Petunia
zaczerwieniła się ze złości.
-
Zejdź mi z oczu! Nie chcę cię więcej widzieć! Nikt cię tu już nie chce widzieć!
– ostatnie zdanie wykrzyczała z taką nienawiścią, że mimowolnie popłynęły mi
łzy.
- Ty
jesteś po prostu zazdrosna – powiedziałam cicho.
-
Chciałabyś – odpowiedziała i zatrzasnęła drzwi od swojego pokoju.
Myślałam,
że po tylu latach, Petunia wreszcie zaakceptuje myśl, że to ja jestem
czarownicą. Niestety myliłam się. Z roku na rok coraz bardziej mnie
nienawidziła. Otarłam oczy i zeszłam po schodach do kuchni. Siedział tam już
tata i popijał poranną kawę.
-
Dzień dobry, córeczko – uśmiechnął się do mnie.
-
Cześć tato. – odpowiedziałam i także się uśmiechnęłam, a raczej starałam się
uśmiechnąć.
-
Znowu się pokłóciłaś z siostrą? – zapytał z nutą smutku w głosie.
- Ja
tego już nie chcę! Chcę, żeby było jak dawniej! Czemu ona mnie tak nienawidzi?
– z moich pięknych, zielonych oczu znowu popłynęły łzy.
-
Córeczko, przejdzie jej – pocieszał mnie tata.
-
Wątpię – odpowiedziałam – co rok jest gorzej.
- Jest
po prostu zazdrosna i stara się to w jakiś sposób ukryć – tata przysunął swoje krzesło
bliżej mnie. – Powiem ci w tajemnicy, że jak ty wyjeżdżasz do Hogwartu, Petunia
całą drogę powrotną z dworca mówi o tym, że ona też chciałaby być czarodziejką.
Mogłybyście wtedy razem jeździć do szkoły. – popatrzył na mnie z powagą – Lily,
ona cały czas za tobą tęskni. Nie okazuje tego, ale wiem, że tak jest.
W tym
momencie przyszła mama. Niosła talerz pełen moich ulubionych kanapek.
-
Byłam u Petunii – powiedziała. – Nie zejdzie do nas na śniadanie.
- No
cóż, musimy obyć się bez niej – rzekł tata i wziął sobie jedną z kanapek.
Po
skończonym śniadaniu wszyscy, z wyjątkiem mojej siostry udaliśmy się do
samochodu. Gdy zajechaliśmy na dworzec była już 10.50.
-
Szybko Lily! Masz tylko 10 minut! – krzyknęła zdenerwowana mama.
-
Spokojnie mamusiu, zdążę – uśmiechnęłam się do niej i ją przytuliłam.
-
Bądź ostrożna – powiedział tata i również mnie uścisnął.
Złapałam
za wózek bagażowy, pomachałam rodzicom i pobiegłam na barierkę pomiędzy peronem
dziewiątym, a dziesiątym. Po chwili byłam już u celu. Nagle poczułam jak ktoś
rzuca się na mnie. Zabrakło mi powietrza. Odwróciłam głowę i ujrzałam moją
przyjaciółkę Dorcas Meadowes.