czwartek, 23 sierpnia 2012

Rozdział I: Petunia


- Lily, śniadanie gotowe! – usłyszałam głos mojej mamy.
- Już idę!
Był 1 września 1976 roku. Właśnie wspominałam ostatnie 5 lat. Cudowne lata w Hogwarcie. Dzisiaj znowu do niego wracałam!  Do tego wspaniałego, magicznego miejsca, który mimo, że jest szkołą, nazywam swoim drugim domem. Przez całe wakacje musiałam znosić towarzystwo naburmuszonej Petunii, która na dodatek przyprowadzała co chwila jakiegoś grubego mugola! Nazywa się Vernon Dursley i podobno jest bardzo bogaty… Już wiem, dlaczego podoba się mojej siostrze. Podniosłam się z fotela i wyszłam z pokoju. Gdy już miałam zejść po schodach, drzwi od sąsiedniego pomieszczenia otworzyły się. Na moje nieszczęście stała w nich moja ukochana siostrzyczka.
- To znowu ty, dziwolągu! – krzyknęła.
- Nie nazywaj mnie tak! Zresztą, to nie ja latam jak oszalała za jakimś grubym, wyglądającym jak świnia chłopakiem!
Petunia zaczerwieniła się ze złości.
- Zejdź mi z oczu! Nie chcę cię więcej widzieć! Nikt cię tu już nie chce widzieć! – ostatnie zdanie wykrzyczała z taką nienawiścią, że mimowolnie popłynęły mi łzy.
- Ty jesteś po prostu zazdrosna – powiedziałam cicho.
- Chciałabyś – odpowiedziała i zatrzasnęła drzwi od swojego pokoju.
Myślałam, że po tylu latach, Petunia wreszcie zaakceptuje myśl, że to ja jestem czarownicą. Niestety myliłam się. Z roku na rok coraz bardziej mnie nienawidziła. Otarłam oczy i zeszłam po schodach do kuchni. Siedział tam już tata i popijał poranną kawę.
- Dzień dobry, córeczko – uśmiechnął się do mnie.
- Cześć tato. – odpowiedziałam i także się uśmiechnęłam, a raczej starałam się uśmiechnąć.
- Znowu się pokłóciłaś z siostrą? – zapytał z nutą smutku w głosie.
- Ja tego już nie chcę! Chcę, żeby było jak dawniej! Czemu ona mnie tak nienawidzi? – z moich pięknych, zielonych oczu znowu popłynęły łzy.
- Córeczko, przejdzie jej – pocieszał mnie tata.
- Wątpię – odpowiedziałam – co rok jest gorzej.
- Jest po prostu zazdrosna i stara się to w jakiś sposób ukryć – tata przysunął swoje krzesło bliżej mnie. – Powiem ci w tajemnicy, że jak ty wyjeżdżasz do Hogwartu, Petunia całą drogę powrotną z dworca mówi o tym, że ona też chciałaby być czarodziejką. Mogłybyście wtedy razem jeździć do szkoły. – popatrzył na mnie z powagą – Lily, ona cały czas za tobą tęskni. Nie okazuje tego, ale wiem, że tak jest.
W tym momencie przyszła mama. Niosła talerz pełen moich ulubionych kanapek.
- Byłam u Petunii – powiedziała. – Nie zejdzie do nas na śniadanie.
- No cóż, musimy obyć się bez niej – rzekł tata i wziął sobie jedną z kanapek.
Po skończonym śniadaniu wszyscy, z wyjątkiem mojej siostry udaliśmy się do samochodu. Gdy zajechaliśmy na dworzec była już 10.50.
- Szybko Lily! Masz tylko 10 minut! – krzyknęła zdenerwowana mama.
- Spokojnie mamusiu, zdążę – uśmiechnęłam się do niej i ją przytuliłam.
- Bądź ostrożna – powiedział tata i również mnie uścisnął.
Złapałam za wózek bagażowy, pomachałam rodzicom i pobiegłam na barierkę pomiędzy peronem dziewiątym, a dziesiątym. Po chwili byłam już u celu. Nagle poczułam jak ktoś rzuca się na mnie. Zabrakło mi powietrza. Odwróciłam głowę i ujrzałam moją przyjaciółkę Dorcas Meadowes. 

środa, 22 sierpnia 2012

Prolog.


Był słoneczny, wrześniowy poranek. Pewna rudowłosa dziewczynka siedziała na podłodze w swoim pokoju i ładowała rzeczy do wielkiego, brązowego kufra. W pewnym momencie poderwała głowę i spojrzała na biurko. Leżał na nim. List. List z Hogwartu. Wstała, okrążyła stos podręczników i podeszła do starego, bukowego mebla. Wzięła list i zaczęła czytać.
Szanowna Panno Evans,
Mamy przyjemność poinformowania Pani, że została Pani przyjęta do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Dołączamy listę niezbędnych książek i wyposażenia. Rok szkolny rozpoczyna się 1 września. Oczekujemy pani sowy nie później niż 31 lipca.
Z wyrazami szacunku,

Minerwa McGonagall
(Zastępca dyrektora)

Mimo, że czytała ten list już chyba po raz setny, nadal nie mogła uwierzyć, że to nie jest pomyłka. A dzisiaj wreszcie nadszedł ten dzień. 1 września. Jedzie do Hogwartu! Wszystko było takie cudowne! No prawie wszystko… Gdy tylko jej rodzice dowiedzieli się, że mają w rodzinie czarownicę, jej siostra Petunia, obraziła się na nią. Dziewczynka nie miała pojęcia dlaczego, lecz domyślała się, że z zazdrości. Nie przejmowała się tym zbytnio, lecz nie da się ukryć, że było jej trochę żal. Przecież miała z nią takie dobre kontakty. Mogły powiedzieć sobie wszystko, a teraz są dla siebie obce…

Dochodziła 10.00. Czas zejść na dół, aby udać się samochodem na dworzec. Wyciągnęła kufer z pokoju, poczekała aż tata go zabierze i poszła za nim. Jechali wszyscy, nawet Petunia. Jednak nie obyło się bez jej kąśliwych uwag. Gdy wreszcie przybyli na miejsce, a mianowicie dworzec Kings Kross, dziewczynka pożegnała się z rodzicami i powiedziała ciche „cześć” do siostry. Ostatni raz na nich popatrzyła i pobiegła ile sił w nogach na żelazną, mocną barierkę. Gdy już miała się z nią zderzyć, poczuła niesamowite uczucie lekkości i po chwili znalazła się na peronie numer 9 i ¾. Stał tam już czerwony i stary pociąg „Ekspress Hogwart”. Ogarnęło ją uczucie podniecenia. Rozejrzała się. Pełno tu było rodzin z dziećmi, które tak samo jak ona dopiero pierwszy raz zobaczą tą niesamowitą budowlę – Zamek Hogwart. Stała tak z otwartymi szeroko oczami i chłonęła wzrokiem to wszystko, co tylko mogła zobaczyć. Nagle poczuła czyjąś rękę na ramieniu. Obróciła się. To był Snape. Severus Snape. Chłopiec, którego poznała w wakacje. To on opowiedział jej wszystko, co tylko wiedział na temat magii. Teraz stał i uśmiechał się. Także się uśmiechnęła, a on odwrócił się i zaczął iść w kierunku pociągu. Ruszyła za nim. Pomógł jej wnieś kufer, a następnie poszukali razem wolnego przedziału. Usiedli i delektowali się myślą, że oto właśnie zaczyna się nowy rozdział w ich życiu.