poniedziałek, 3 września 2012

Rozdział II: Podróż


- Dorcas! – krzyknęłam i przytuliłam mocno przyjaciółkę. – Jak miło znów cię widzieć! Stęskniłam się!
- Ja też Lily, ale teraz znów się widzimy – uśmiechnęła się promiennie.
W tym momencie usłyszałyśmy ostrzegawcze gwizdy dobiegające z czerwonego pojazdu, który co roku zawoził nas do Hogwartu.
- Szybko! Mamy tylko minutę! – dziewczyny chwyciły bagaże i pobiegły w stronę pociągu.
Kufry okazały się tak ciężkie, że za żadne skarby nie zdołają ich wnieść do środka. Zaczęły panikować. Na szczęście przed nimi stanął nie kto inny jak James Potter ze swoją paczką.
- Pomóc paniom? – zapytał ze swym bezczelnym uśmiechem.
- Jakbyś mógł – odpowiedziała Dorcas, mrugając zalotnie rzęsami.
Spojrzałam na nią z politowaniem. Chłopcy wnieśli nasze rzeczy do pociągu i oddalili się. Popatrzyłyśmy po sobie, wiedząc, że coś knują. Z westchnieniem rozejrzałam się za wolnym przedziałem. Niestety wszystkie były zajęte. Chodziłyśmy i szukałyśmy chyba z dziesięć minut, aż w końcu krzyknęłam: „Znalazłam!”. Usiadłyśmy i od razu zaczęłyśmy rozmowę.
- Jak tam wakacje? – spytałam.
- Jakoś minęły – uśmiechnęła się do mnie Dorcas. – Mama jak zwykle marudziła, że strasznie schudłam i próbowała wmusić we mnie tony jedzenia.
Zaśmiałam się. W głębi serca zazdrościłam jej. Wracała do domu, gdzie zawsze była mile widziana przez wszystkich domowników. Ja tego powiedzieć nie mogłam o sobie.
- A jak tam Petunia? – dziewczyna spojrzała na mnie z powagą.
- Jak zwykle odstawiała sceny, że mnie nienawidzi, itp.
***
- Rogacz! Obudź się! - krzyknął Łapa.
- C-cco? – spytałem nie bardzo rozumiejąc, o co mu chodzi.
- Właśnie omawiamy plan „tiara”, a ty jesteś nieobecny duchem. – powiedział z dezaprobatą Syriusz. – Zobaczysz Lilkę na uczcie, wyluzuj!
- Niech ci będzie. To o czym mówiliście?
- Zastanawialiśmy się, czy nasz plan wcielimy w życie przed ceremonią przydziału, czy po.
- Jak to? Przecież już ustaliliśmy, że po. W końcu mieliśmy „mile” przywitać nowych Ślizgonów. – rzekł z wrednym uśmieszkiem James.
- No tak, ale fajnie będzie zobaczyć miny wszystkich pierwszaków. – odrzekł Łapa.
- Daj spokój, nie straszmy nowych Gryfonów, to nasi mali przyjaciele.
- To jak robimy? – spytał Lunatyk.
- Wchodzimy jak gdyby nigdy nic, siadamy na swoich miejscach i oglądamy z niewinnymi minami ceremonię przydziału. Gdy nauczyciele pomyślą, że w tym roku daliśmy sobie spokój, wtedy wcielimy w życie nasz nowy, wspaniały plan  – powiedział Rogacz.
- Czyli ustalone – Lunatyk uśmiechnął się i wstał.
- A gdzie ty idziesz Lunio? – zapytał ze zdziwieniem Syriusz.
- Jestem prefektem, muszę iść na spotkanie. Do zobaczenia później.
- Tylko wracaj szybko! – krzyknął za nim Łapa.
***
Szłam pustym wagonem do przedziału prefektów. Zastanawiałam się czy w tym roku będzie ta sama gadka. Miałam nadzieję, że prefekt naczelny szybko uwinie się z przemową, bo obiecałam Dorcas, że nie zostawię jej na długo samej. Wreszcie znalazłam się na miejscu. Usiadłam obok Remusa, który uśmiechnął się do mnie.
- Cześć Lily – powiedział.
- Cześć Remus – odpowiedziałam wesoło.
W tym momencie do przedziału wszedł Tom, prefekt naczelny Gryffindoru.
- Witam wszystkich – rzekł. – Mam nadzieję, że wakacje udane. Przejdźmy od razu do rzeczy. Dzisiaj korytarze patroluje Amelia Davies z Ravenclawu i George Camies z Hufflepuffu.
Odetchnęłam z ulgą. Bałam się, że to ja będę musiała łazić całą drogę po pociągu i pilnować, żeby dzieciarnia się nie pozabijała.
- Przypominam, że prefekci poszczególnych domów mają obowiązek odprowadzić nowych uczniów do ich domów. Uczniowie od czwartej klasy w górę mogą przebywać na korytarzach do godziny dwudziestej pierwszej. Młodsze dzieci obowiązuje godzina policyjna od godziny dwudziestej. Proszę o dopilnowanie, aby nikt nie proszony nie szwendał się po nocy po zamku. Dziękuję, to wszystko.
Wszyscy wstali i z ulgą wrócili do swoich przedziałów. Uczyniłam to samo. Po drodze wymieniłam z Remusem kilka zdań, po czym pożegnaliśmy się i każdy poszedł w swoją stronę. Gdy weszłam do przedziału Dorcas podniosła głowę, uśmiechnęła się i z powrotem oparła się o szybę. Usiadłam naprzeciwko niej. Już miałam zacząć rozmowę, gdy drzwi od przedziału otworzyły się gwałtownie i do środka wpadł James Potter. Rozejrzał się, a gdy tylko mnie zobaczył na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech.
- Lily! Stęskniłem się za tobą! – mówiąc to, usiadł na kanapie i przytulił mnie.
Spojrzałam na niego ze złością, a on natychmiast się odsunął.
- Co tu robisz Potter? – spytałam cała czerwona na twarzy. – Wracaj tam, skąd przybyłeś. Mam cię dosyć. Nie rozumiesz, że nie chcę cię widzieć?! Wyjdź!
- Wyjdę, jeśli umówisz się ze mną, Evans – powiedział z wrednym uśmieszkiem.
- Póki żyję, nie umówię się z tobą! – krzyknęłam.
- Jeszcze zobaczymy – odpowiedział nadal się szeroko uśmiechając. – Przytulił mnie jeszcze raz, nie zważając na moje wyzwiska pod jego adresem i wyszedł z przedziału.
- Czemu ty go tak nienawidzisz, Lily? – spytała zdziwiona Dorcas. – To naprawdę miły i przystojny chłopak. Zobacz jak cię kocha, skoro lata za tobą od pierwszej klasy i mimo tego, że ty codziennie dajesz mu kosza jeszcze się nie zniechęcił.
Spojrzałam na nią spod byka.
- Czy muszę po raz tysięczny powtarzać, że mnie wkurza? – fuknęłam. – Ciągle się popisuje i na każdym kroku dręczy Severusa.
- Nadal go lubisz? Przecież jest śmierciożercą. Pała się czarną magią! Lily, zastanów się nad tym co mówisz! Gdyby nie Huncwoci, on już dawno by ci zrobił krzywdę!
- Nieprawda! On jest dobrym człowiekiem! Ślizgonem, ale dobrym!
- Daj spokój. To jest ś m i e r c i o ż e r c a. Nie cierpi mugoli, z chęcią by wszystkich wytępił! Jest przesiąknięty złem.
- Ty nic nie wiesz! Mam już tego dosyć! – krzyknęłam i wyszłam na korytarz, zostawiając moją oniemiałą przyjaciółkę.
Nie wróciłam już do przedziału, tylko siedziałam na parapecie i patrzyłam się bezmyślnie w okno. Gdy pociąg stanął wzięłam bez słowa swoje rzeczy i poszłam samotnie do powozu. Już miałam wsiadać, gdy usłyszałam jak ktoś mnie nawołuje. Okazało się, że to Dorcas. Podbiega do mnie i zaczęła przepraszać. Prawdę powiedziawszy już jej dawno przebaczyłam. Przytuliłam przyjaciółkę i razem, uśmiechając się weszłyśmy do powozu. Po około piętnastu minutach dotarłyśmy do Hogwartu. Weszłyśmy do Sali Wejściowej i postawiłyśmy kufry. Rozejrzałam się. Nic się nie zmieniło. Zamek nadal był bardzo tajemniczy, pełen niespodzianek i magii. Szybkim krokiem weszłyśmy do Wielkiej Sali i zajęłyśmy swoje miejsca. Teraz pozostało nam czekać tylko na Ceremonię Przydziału. Nie miałyśmy jednak pojęcia, że nie będzie ona zwyczajna. Miałyśmy się o tym dowiedzieć dopiero po jej zakończeniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz