niedziela, 30 września 2012

Rozdział V: Szlaban


Lekcje minęły wyjątkowo szybko i Lily wraz z koleżankami siedziała w pokoju wspólnym Gryffindoru. Jak się okazało, większość uczniów zwyczajnie zapomniało o wczorajszym incydencie na uczcie powitalnej i oprócz kilku ukradkowych spojrzeń nikt nie zwracał zbytniej uwagi na rudowłosą dziewczynę. Mimo wszystko Lily nie czuła się najlepiej. Miała wyrzuty sumienia, a jeszcze bardziej dobijał ją szlaban dziś wieczorem. Na dodatek nie odzywają się do niej Huncwoci. Zaraz, zaraz, Lily, o czym ty myślisz? Huncwoci? Przecież oni cię nie obchodzą. A jednak, coś muszą ją obchodzić, skoro było jej przykro z tego powodu. Tłumaczyła to sobie tym, że Remus jest jej przyjacielem, ale nie była pewna czy to na pewno to.
- Lilka, wszystko w porządku? – na ziemię sprowadził mnie głos Elizabeth.
- Tak, tak. Zamyśliłam się tylko – uśmiechnęłam się do dziewczyn. – O czym mówiłyście?
- Zastanawiałyśmy się, dlaczego nie odzywają się do nas Huncwoci – oświeciła mnie Dorcas.
- Jak to? Was też ignorują? – spytałam.
- Na to wygląda. Jednak nie mamy pojęcia dlaczego – Elizabeth zrobiła bezradną minę i opadła na fotel, który właśnie się zwolnił.
- Może to jakiś nowy plan? – podsunęła Sophie.
O gdyby wiedziała jak bliska była prawdy. Dziewczyny zastanowiły się chwilkę, lecz stwierdziły, że jest to całkowicie pozbawione sensu i odrzuciły pomysł Sophie. Dziewczyna zrobiła zawiedzioną minę i nie odezwała się już więcej.
Punkt siódma wieczorem Lily podniosła się z kanapy i z ciężkim sercem poszła odrobić swój szlaban. Był to dopiero drugi szlaban w jej szkolnej karierze. Pierwszy raz dostała go, gdy zapomniała nastawić budzik i spóźniła się na lekcje. Było to w drugiej klasie i Lily od tego czasu zawsze nastawia sobie dwa budziki, żeby gdy jeden nie zadzwoni obudził ją drugi. I nie myślcie sobie, że jest to głupie. W ten sposób panna Evans nie stała się ofiarą głupiego żartu Elizabeth w klasie czwartej. Koleżanka nic nie wiedziała o drugiej maszynie budzącej naszą główną bohaterkę i wyłączyła tylko jedną. Jaka była jej mina, gdy zobaczyła uśmiechniętą Lilkę wchodzącą punktualnie do klasy! Lily uśmiechnęła się na samo wspomnienie. Miała nadzieję, że szlaban nie będzie taki ciężki jak kiedyś,  bowiem wtedy musiała sprzątać całą Wielką Salę, co do najprzyjemniejszych rzeczy nie należało.
Przeszła przez ostatni korytarz, skręciła w lewo i już stała pod gabinetem profesor McGonagall. Zapukała. Usłyszała ‘proszę’ i weszła do środka. Już miała siadać, gdy zauważyła, że w środku oprócz niej i nauczycielki jest jeszcze ktoś. Ku zgrozie stwierdziła, że tą osobą jest Potter!
***
James Potter właśnie siedział w gabinecie McGonagall i czekał aż nauczycielka przekaże mu informacje odnośnie szlabanu, gdy drzwi od jej gabinetu otworzyły się. Spojrzał w tamtym kierunku zdziwiony, a wtedy jego wzrok spoczął na ładnej rudowłosej dziewczynie z zielonymi oczami. Od razu rozpoznał w niej jego Lily, lecz nie miał pojęcia co ona tu robi. Evans i szlaban? Niemożliwe.
- Proszę siadać panno Evans – dobiegł go głos profesor McGonagall. – A pan panie Potter ma wyczyścić półki od trzeciej do trzynastej w bibliotece. Bez użycia czarów.
- Pani profesor, a czemu tylko ja miałem przyjść do pani, a Syriusz, Remus i Peter nie? – James spojrzał na nauczycielkę.
- Dlatego, że uznałam iż wy nie powinniście mieć razem szlabanu, więc każdy z was będzie go odrabiał w inny dzień. Proszę oddać mi różdżkę i iść do biblioteki.
Rogacz wstał zrezygnowany, położył różdżkę na biurku i wyszedł z gabinetu.
- Pani, panno Evans dotrzyma panu Potterowi towarzystwa i wysprząta półki od szesnastej do dwudziestej szóstej. Proszę iść.
- Pani profesor, czy mam zostawić różdżkę?
- Tak.
***
Z ciężkim sercem zmierzałam w kierunku biblioteki. Pierwszy raz w życiu nie miałam ochoty znaleźć się w tym pomieszczeniu. Co z tego, że będę kilkanaście półek dalej od Pottera? Liczy się fakt, że będę z nim w tym samym miejscu, sam na sam! Na samą myśl chciało mi się płakać. Miałam ochotę wrócić do gabinetu profesor McGonagall i błagać ją o zmianę szlabanu. Byłam nawet skłonna wysprzątać całą Wielką Salę, byle nie było w niej Pottera! Niepewna, co zastanę w środku nacisnęłam na klamkę i otworzyłam drzwi do biblioteki. Weszłam do środka. Wszystko było w jak największym porządku. Na palcach zaczęłam szukać rzędu szesnastego. Już miałam skręcać, gdy poczułam, że z impetem na kogoś wpadam. O dziwo nie upadłam na ziemię, bo podtrzymały mnie silne, męskie ramiona. Od razu domyśliłam się do kogo należą.
- Potter, puść mnie! – warknęłam.
- Jak chcesz Evans – odpowiedział obojętnie i puścił mnie.
Zachwiałam się, ale w porę odzyskałam równowagę. Zdziwiłam się. W normalnych warunkach Potter powiedział by coś w stylu „Już nigdy cię nie puszczę Evans.” lub „Puszczę cię, jeśli umówisz się ze mną Liluś”. Żadne z tych zdań nie padło. Spojrzałam na niego zdziwiona. Wzruszył tylko ramionami i wrócił do sprzątania półek. Stałam tak jeszcze przez chwilkę, lecz na szczęście się ocknęłam i poszłam dalej. Odnalazłam odpowiednią półkę, podniosłam środki czyszczące i wzięłam się do pracy. Jak na złość nie mogłam się skupić na wykonywanej czynności, bo cały czas myślałam o Potterze. Zastanawiałam się nad jego dziwnym zachowaniem. Czyżby zmądrzał? Raczej nie. W takim razie czemu jest taki obojętny? Westchnęłam zrezygnowana i całą siłą woli zaczęłam myśleć o tym, że muszę jak najszybciej uwinąć się z tym cholernym szlabanem. Było to naprawdę trudne i odkurzenie jednego rzędu zajęło mi dwa razy więcej czasu niż powinno. Gdy zbliżałam się do ostatniej półki spojrzałam na zegarek. Doznałam szoku. Była dwudziesta trzecia! Tkwię tu już cztery godziny. W takim razie ciekawe jak wrócę do dormitorium. Co jeśli złapie mnie Flich? Fakt, mogę mu powiedzieć, że wracam ze szlabanu, ale czy mi uwierzy? Stałam tak zrezygnowana z mętlikiem w głowie, nieświadoma, że od pewnego czasu przygląda mi się pewien przystojny czarnowłosy chłopak. Nagle poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu. Odwróciłam się. Za mną stał nie kto inny jak szanowny pan Potter we własnej osobie. W ręku trzymał nasze różdżki. Skąd on je wytrzasnął? Może to jego kolejny żart? Postanowiłam grać na zwłokę. Czekałam, aż pierwszy się odezwie, wyjaśni czego ode mnie oczekuje i zostawi mnie wreszcie w świętym spokoju. Ale przecież to jest wielki pan Potter! Na co ja liczę… Zrobiłam minę wyrażającą uprzejme wyczekiwanie i stałam. Nie wiem ile czasu, ale po prostu stałam. W końcu wkurzyłam się.
- Nie wiem, czego ode mnie chcesz Potter, ale jakbyś nie zauważył mam szlaban, a ty zabierasz mi mój czas – powiedziałam.
- Nie tym tonem Evans. Jakbyś nie zauważyła mam różdżki, w tym jedna jest twoja – odpowiedział głosem wypranym z emocji.
- No to co tak stoisz? Nie prościej mi ją dać i stąd wyjść? – zapytałam coraz bardziej wkurzona. Co on sobie wyobrażał? Zabiera mi mój cenny czas i jeszcze pyskuje.
Jednak on zamiast mi oddać różdżkę machnął nią i nagle wszystkie półki zalśniły czystością. Zdziwiłam się. Coś tu nie gra. Potter mi pomaga, mimo, że jest wściekły?
- Czemu to zrobiłeś? – zapytałam.
- A co, może chcesz jeszcze wyczyścić całą bibliotekę? – spytał ironicznie.
- Nie, ale po tobie tego się nie spodziewałam – odpowiedziałam starając się ukryć zdziwienie.
Nagle ujrzałam dziwny błysk w jego oku. Co to ma znaczyć? Chyba zaczynam wariować. Musiało mi się przewidzieć. Tak, na pewno. Jestem zmęczona. Chyba dobrze by było gdybym wróciła do dormitorium i położyła się spać.
- Słuchaj Potter, naprawdę nie wiem o co ci chodzi, ale możesz mi już zwrócić moją własność. Chcę wrócić do dormitorium – powiedziałam z dziwnym przestrachem.
- Nie tak szybko Evans – złapał mnie za nadgarstek. – Czas zaoszczędzony na sprzątaniu musisz poświęcić mi.
Przestraszyłam się. To nie było normalne zachowanie. Nie mogłam nic zrobić, nie miałam swojej różdżki, byłam bezbronna. W moich oczach zaszkliły się łzy. Ostatnio za często płaczę, muszę coś z tym zrobić. Jednak teraz nie czas na takie rozmyślania, muszę się jakoś stąd wydostać. Zapomniałam nawet o tym, że mam do czynienia z Potterem, człowiekiem, którego serdecznie nienawidzę od pierwszej klasy. Zapomniałam o tym, że mam być dla niego wredna i złośliwa. Teraz liczyło się tylko to, że on nie jest sobą, a ja nie mam szans na obronę i ucieczkę. Nie wiedziałam co mu się stało. Początkowo przemknęło mi przez głowę, że może to zemsta, ale starałam się o tym nie myśleć. Nie mam pojęcia na co stać Pottera i nie chcę się tego dowiedzieć. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Nie ruszyło go to. Stał tak i wpatrywał się we mnie mściwym wzrokiem z szyderczym uśmiechem przyklejonym do jego ust.
- James, proszę, puść mnie – wyszeptałam słabo.
Drgnął. Uśmiech spełzł z jego twarzy, natomiast wystąpiło na niej zdziwienie. Zreflektował się jednak szybko i przybrał z powrotem tę okropną minę.
- A co będę z tego miał? – zapytał kpiąco.
- Co chcesz, ale proszę puść mnie – błagałam.
- W takim razie umów się ze mną Evans – powiedział z wrednym uśmieszkiem.
Skrzywiłam się. Nie pomyślałam o tym. Muszę wymyśleć coś innego. Spojrzałam na niego. Wpatrywał się we mnie z wyczekiwaniem. Zawahałam się.
- A co, jeśli tego nie zrobię? – spytałam ostrożnie.
Zastanowił się przez chwilę.
- To zostaniesz tutaj, aż się ze mną nie umówisz – odrzekł. – Nie daj się prosić.
- Więc… - zawahałam się. – Niech będzie – powiedziałam cicho.
- Słucham? – zapytał z wymuszoną uprzejmością.
- Umówię się z tobą, tylko mnie puść! – krzyknęłam i rozpłakałam się.
Za dużo emocji jak na dwa dni. Łzy spływały po moich policzkach, a ja nie próbowałam ich zatrzymać.
- Liluś – dobiegł mnie szept Pottera. – Nie płacz.
- Daj mi spokój Potter! – krzyknęłam, wyrwałam się z jego uścisku i korzystając z jego nieuwagi, zabrałam swoją różdżkę.
Jak najszybciej wybiegłam z biblioteki i udałam się w stronę wieży Gryffindoru. Po drodze oglądałam się za siebie, czy aby ktoś nie biegnie za mną. Wreszcie znalazłam się pod portretem Grubej Damy. Powiedziałam hasło i weszłam do środka. Od razu poszłam do swojego dormitorium. Dziewczyny już spały. W ubraniu rzuciłam się na łóżko i płakałam. Dlaczego to ja muszę mieć takiego pecha? Czemu to mnie spotykają te wszystkie przykrości. „Weź się w garść Lily” - pomyślałam. Tak, muszę się ogarnąć. Wstałam i poszłam do łazienki. Wzięłam krótki prysznic i położyłam się spać. „Oby tylko nie przyśnił mi się Potter” pomyślałam jeszcze i zasnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz