Lekcje minęły wyjątkowo szybko i Lily wraz z
koleżankami siedziała w pokoju wspólnym Gryffindoru. Jak się okazało, większość
uczniów zwyczajnie zapomniało o wczorajszym incydencie na uczcie powitalnej i
oprócz kilku ukradkowych spojrzeń nikt nie zwracał zbytniej uwagi na rudowłosą
dziewczynę. Mimo wszystko Lily nie czuła się najlepiej. Miała wyrzuty sumienia,
a jeszcze bardziej dobijał ją szlaban dziś wieczorem. Na dodatek nie odzywają
się do niej Huncwoci. Zaraz, zaraz, Lily, o czym ty myślisz? Huncwoci? Przecież
oni cię nie obchodzą. A jednak, coś muszą ją obchodzić, skoro było jej przykro
z tego powodu. Tłumaczyła to sobie tym, że Remus jest jej przyjacielem, ale nie
była pewna czy to na pewno to.
- Lilka, wszystko w porządku? – na ziemię
sprowadził mnie głos Elizabeth.
- Tak, tak. Zamyśliłam się tylko – uśmiechnęłam
się do dziewczyn. – O czym mówiłyście?
- Zastanawiałyśmy się, dlaczego nie odzywają się
do nas Huncwoci – oświeciła mnie Dorcas.
- Jak to? Was też ignorują? – spytałam.
- Na to wygląda. Jednak nie mamy pojęcia dlaczego
– Elizabeth zrobiła bezradną minę i opadła na fotel, który właśnie się zwolnił.
- Może to jakiś nowy plan? – podsunęła Sophie.
O gdyby wiedziała jak bliska była prawdy.
Dziewczyny zastanowiły się chwilkę, lecz stwierdziły, że jest to całkowicie
pozbawione sensu i odrzuciły pomysł Sophie. Dziewczyna zrobiła zawiedzioną minę
i nie odezwała się już więcej.
Punkt siódma wieczorem Lily podniosła się z
kanapy i z ciężkim sercem poszła odrobić swój szlaban. Był to dopiero drugi
szlaban w jej szkolnej karierze. Pierwszy raz dostała go, gdy zapomniała
nastawić budzik i spóźniła się na lekcje. Było to w drugiej klasie i Lily od
tego czasu zawsze nastawia sobie dwa budziki, żeby gdy jeden nie zadzwoni
obudził ją drugi. I nie myślcie sobie, że jest to głupie. W ten sposób panna
Evans nie stała się ofiarą głupiego żartu Elizabeth w klasie czwartej.
Koleżanka nic nie wiedziała o drugiej maszynie budzącej naszą główną bohaterkę
i wyłączyła tylko jedną. Jaka była jej mina, gdy zobaczyła uśmiechniętą Lilkę
wchodzącą punktualnie do klasy! Lily uśmiechnęła się na samo wspomnienie. Miała
nadzieję, że szlaban nie będzie taki ciężki jak kiedyś, bowiem wtedy musiała sprzątać całą Wielką
Salę, co do najprzyjemniejszych rzeczy nie należało.
Przeszła przez ostatni korytarz, skręciła w lewo
i już stała pod gabinetem profesor McGonagall. Zapukała. Usłyszała ‘proszę’ i
weszła do środka. Już miała siadać, gdy zauważyła, że w środku oprócz niej i
nauczycielki jest jeszcze ktoś. Ku zgrozie stwierdziła, że tą osobą jest
Potter!
***
James Potter właśnie siedział w gabinecie
McGonagall i czekał aż nauczycielka przekaże mu informacje odnośnie szlabanu,
gdy drzwi od jej gabinetu otworzyły się. Spojrzał w tamtym kierunku zdziwiony,
a wtedy jego wzrok spoczął na ładnej rudowłosej dziewczynie z zielonymi oczami.
Od razu rozpoznał w niej jego Lily, lecz nie miał pojęcia co ona tu robi. Evans
i szlaban? Niemożliwe.
- Proszę siadać panno Evans – dobiegł go głos
profesor McGonagall. – A pan panie Potter ma wyczyścić półki od trzeciej do trzynastej
w bibliotece. Bez użycia czarów.
- Pani profesor, a czemu tylko ja miałem przyjść
do pani, a Syriusz, Remus i Peter nie? – James spojrzał na nauczycielkę.
- Dlatego, że uznałam iż wy nie powinniście mieć
razem szlabanu, więc każdy z was będzie go odrabiał w inny dzień. Proszę oddać
mi różdżkę i iść do biblioteki.
Rogacz wstał zrezygnowany, położył różdżkę na
biurku i wyszedł z gabinetu.
- Pani, panno Evans dotrzyma panu Potterowi
towarzystwa i wysprząta półki od szesnastej do dwudziestej szóstej. Proszę iść.
- Pani profesor, czy mam zostawić różdżkę?
- Tak.
***
Z ciężkim sercem zmierzałam w kierunku
biblioteki. Pierwszy raz w życiu nie miałam ochoty znaleźć się w tym
pomieszczeniu. Co z tego, że będę kilkanaście półek dalej od Pottera? Liczy się
fakt, że będę z nim w tym samym miejscu, sam na sam! Na samą myśl chciało mi
się płakać. Miałam ochotę wrócić do gabinetu profesor McGonagall i błagać ją o
zmianę szlabanu. Byłam nawet skłonna wysprzątać całą Wielką Salę, byle nie było
w niej Pottera! Niepewna, co zastanę w środku nacisnęłam na klamkę i otworzyłam
drzwi do biblioteki. Weszłam do środka. Wszystko było w jak największym
porządku. Na palcach zaczęłam szukać rzędu szesnastego. Już miałam skręcać, gdy
poczułam, że z impetem na kogoś wpadam. O dziwo nie upadłam na ziemię, bo
podtrzymały mnie silne, męskie ramiona. Od razu domyśliłam się do kogo należą.
- Potter, puść mnie! – warknęłam.
- Jak chcesz Evans – odpowiedział obojętnie i
puścił mnie.
Zachwiałam się, ale w porę odzyskałam równowagę.
Zdziwiłam się. W normalnych warunkach Potter powiedział by coś w stylu „Już
nigdy cię nie puszczę Evans.” lub „Puszczę cię, jeśli umówisz się ze mną
Liluś”. Żadne z tych zdań nie padło. Spojrzałam na niego zdziwiona. Wzruszył
tylko ramionami i wrócił do sprzątania półek. Stałam tak jeszcze przez chwilkę,
lecz na szczęście się ocknęłam i poszłam dalej. Odnalazłam odpowiednią półkę,
podniosłam środki czyszczące i wzięłam się do pracy. Jak na złość nie mogłam
się skupić na wykonywanej czynności, bo cały czas myślałam o Potterze.
Zastanawiałam się nad jego dziwnym zachowaniem. Czyżby zmądrzał? Raczej nie. W
takim razie czemu jest taki obojętny? Westchnęłam zrezygnowana i całą siłą woli
zaczęłam myśleć o tym, że muszę jak najszybciej uwinąć się z tym cholernym
szlabanem. Było to naprawdę trudne i odkurzenie jednego rzędu zajęło mi dwa razy
więcej czasu niż powinno. Gdy zbliżałam się do ostatniej półki spojrzałam na
zegarek. Doznałam szoku. Była dwudziesta trzecia! Tkwię tu już cztery godziny.
W takim razie ciekawe jak wrócę do dormitorium. Co jeśli złapie mnie Flich?
Fakt, mogę mu powiedzieć, że wracam ze szlabanu, ale czy mi uwierzy? Stałam tak
zrezygnowana z mętlikiem w głowie, nieświadoma, że od pewnego czasu przygląda
mi się pewien przystojny czarnowłosy chłopak. Nagle poczułam czyjąś rękę na
swoim ramieniu. Odwróciłam się. Za mną stał nie kto inny jak szanowny pan
Potter we własnej osobie. W ręku trzymał nasze różdżki. Skąd on je wytrzasnął? Może
to jego kolejny żart? Postanowiłam grać na zwłokę. Czekałam, aż pierwszy się
odezwie, wyjaśni czego ode mnie oczekuje i zostawi mnie wreszcie w świętym
spokoju. Ale przecież to jest wielki pan Potter! Na co ja liczę… Zrobiłam minę
wyrażającą uprzejme wyczekiwanie i stałam. Nie wiem ile czasu, ale po prostu
stałam. W końcu wkurzyłam się.
- Nie wiem, czego ode mnie chcesz Potter, ale
jakbyś nie zauważył mam szlaban, a ty zabierasz mi mój czas – powiedziałam.
- Nie tym tonem Evans. Jakbyś nie zauważyła mam
różdżki, w tym jedna jest twoja – odpowiedział głosem wypranym z emocji.
- No to co tak stoisz? Nie prościej mi ją dać i
stąd wyjść? – zapytałam coraz bardziej wkurzona. Co on sobie wyobrażał? Zabiera
mi mój cenny czas i jeszcze pyskuje.
Jednak on zamiast mi oddać różdżkę machnął nią i
nagle wszystkie półki zalśniły czystością. Zdziwiłam się. Coś tu nie gra.
Potter mi pomaga, mimo, że jest wściekły?
- Czemu to zrobiłeś? – zapytałam.
- A co, może chcesz jeszcze wyczyścić całą
bibliotekę? – spytał ironicznie.
- Nie, ale po tobie tego się nie spodziewałam –
odpowiedziałam starając się ukryć zdziwienie.
Nagle ujrzałam dziwny błysk w jego oku. Co to ma
znaczyć? Chyba zaczynam wariować. Musiało mi się przewidzieć. Tak, na pewno. Jestem
zmęczona. Chyba dobrze by było gdybym wróciła do dormitorium i położyła się
spać.
- Słuchaj Potter, naprawdę nie wiem o co ci
chodzi, ale możesz mi już zwrócić moją własność. Chcę wrócić do dormitorium –
powiedziałam z dziwnym przestrachem.
- Nie tak szybko Evans – złapał mnie za
nadgarstek. – Czas zaoszczędzony na sprzątaniu musisz poświęcić mi.
Przestraszyłam się. To nie było normalne
zachowanie. Nie mogłam nic zrobić, nie miałam swojej różdżki, byłam bezbronna.
W moich oczach zaszkliły się łzy. Ostatnio za często płaczę, muszę coś z tym
zrobić. Jednak teraz nie czas na takie rozmyślania, muszę się jakoś stąd
wydostać. Zapomniałam nawet o tym, że mam do czynienia z Potterem, człowiekiem,
którego serdecznie nienawidzę od pierwszej klasy. Zapomniałam o tym, że mam być
dla niego wredna i złośliwa. Teraz liczyło się tylko to, że on nie jest sobą, a
ja nie mam szans na obronę i ucieczkę. Nie wiedziałam co mu się stało.
Początkowo przemknęło mi przez głowę, że może to zemsta, ale starałam się o tym
nie myśleć. Nie mam pojęcia na co stać Pottera i nie chcę się tego dowiedzieć.
Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Nie ruszyło go to. Stał tak i
wpatrywał się we mnie mściwym wzrokiem z szyderczym uśmiechem przyklejonym do
jego ust.
- James, proszę, puść mnie – wyszeptałam słabo.
Drgnął. Uśmiech spełzł z jego twarzy, natomiast
wystąpiło na niej zdziwienie. Zreflektował się jednak szybko i przybrał z
powrotem tę okropną minę.
- A co będę z tego miał? – zapytał kpiąco.
- Co chcesz, ale proszę puść mnie – błagałam.
- W takim razie umów się ze mną Evans –
powiedział z wrednym uśmieszkiem.
Skrzywiłam się. Nie pomyślałam o tym. Muszę
wymyśleć coś innego. Spojrzałam na niego. Wpatrywał się we mnie z
wyczekiwaniem. Zawahałam się.
- A co, jeśli tego nie zrobię? – spytałam ostrożnie.
Zastanowił się przez chwilę.
- To zostaniesz tutaj, aż się ze mną nie umówisz –
odrzekł. – Nie daj się prosić.
- Więc… - zawahałam się. – Niech będzie – powiedziałam
cicho.
- Słucham? – zapytał z wymuszoną uprzejmością.
- Umówię się z tobą, tylko mnie puść! –
krzyknęłam i rozpłakałam się.
Za dużo emocji jak na dwa dni. Łzy spływały po
moich policzkach, a ja nie próbowałam ich zatrzymać.
- Liluś – dobiegł mnie szept Pottera. – Nie płacz.
- Daj mi spokój Potter! – krzyknęłam, wyrwałam
się z jego uścisku i korzystając z jego nieuwagi, zabrałam swoją różdżkę.
Jak najszybciej wybiegłam z biblioteki i udałam
się w stronę wieży Gryffindoru. Po drodze oglądałam się za siebie, czy aby ktoś
nie biegnie za mną. Wreszcie znalazłam się pod portretem Grubej Damy.
Powiedziałam hasło i weszłam do środka. Od razu poszłam do swojego dormitorium.
Dziewczyny już spały. W ubraniu rzuciłam się na łóżko i płakałam. Dlaczego to
ja muszę mieć takiego pecha? Czemu to mnie spotykają te wszystkie przykrości. „Weź
się w garść Lily” - pomyślałam. Tak, muszę się ogarnąć. Wstałam i poszłam do
łazienki. Wzięłam krótki prysznic i położyłam się spać. „Oby tylko nie przyśnił
mi się Potter” pomyślałam jeszcze i zasnęłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz